Posty: 74. Temat: kryzys w małżeństwie. 13 lat razem, 9 po ślubie. Wielka miłość od czasów studiów. Mąż był zawsze we mnie wpatrzony jak w obrazek. Wszyscy na około mówili że takiej wielkiej miłości nam zazdroszczą. Mamy dwa mocne charaktery, jesteśmy kłótliwi, ale zawsze szybko się godziliśmy czy też ochłoneliśmy po
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2013-07-11 11:05:22 lusia802 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-07-11 Posty: 7 Temat: Kryzys w małżeństwie... Witam na forum , jestem tu nowa, wiem że pewnie takich wątków juz było wiele, czytałam ale dalej nie wiem co robic. Jesteśmy juz małżeństwem 5 lat za miesiąc kolejna rocznica, a ja już mam tak dosyć tego małżeństwa. Nie wiem po co ono dalej istnieje ;/, chyba tylko na pokaz bo oczywiści mój mąż jest uważany za super wesołego, miłego i pogodnego faceta udaje takiego przed wszystkimi ale niestety dla mnie jest inny. Zdarzyło sie że podniósł na mnie rękę, a w poniedziałek strasznie mnie zwyzywał od głupich k***ew. Wybiło mnie to z rytmu na caly dzień, nie mogłam się pozbierać, nie mogę dalej zrozumieć ze tak mało dla niego znaczę. Kazałam mu się wyprowadzić ale i tak wiem ze tego nie zrobi. Nie odzywam sie do niego, unikam go ale jestem z tym wszystkim sama, nie powiedzialam nikomu bo mi wstyd. Najgorsze jest to ze sama mam problemy ze sobą, poczcie niskiej wartości, bezradność. Nie wiem co robić bo razem pracujemy, prowadzimy razem firmę, i musze do widywać prawie cały czas bo i w pracy i w domu. Nawet chciałam odejść z pracy ale nie dam rady teraz znaleźć sobie pracy, jestem za słaba. W naszym małżeństwie już od dłuższego czasu się źle dzieje, tzn nic się nie dzieje tylko monotonia i rutyna, zero sexu, zero zainteresowania sobą nawzajem. Ja mówiłam mu ze nie chce tak żyć taka monotonia mnie zabija. Moj mąż chciał iść do psychologa, bo skoro nam sie nie układa to może nam ktoś pomoże, ale nie wiem czy to ma sens bo ja nie wiem czy teraz po poniedziałkowym incydencie da się cokolwiek naprawić gdzie nawet mnie nie przeprosił za te wyzwiska. Dodam że nie mamy dzieci ja mam 28 lat a mój mąż 31. Teraz wiem ze to małżeństwo i wszystko było za szybko, za wcześnie, ale niestety jest już za późno i czasu nie da się cofnąć. Nie wiem czy ktoś to przeczyta ale jeżeli tak to dziękuję za poświęcony czas i prosze o jakąś radę jeżeli w tak beznadziejnej sprawie da się coś poradzić...pozdrawiam 2 Odpowiedź przez Kalita 2013-07-11 15:26:19 Kalita Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-11-27 Posty: 19 Wiek: 30+ Odp: Kryzys w małżeństwie... Zazwyczaj mężowie nie chcą słyszeć o psychologu, a Twój z tego co piszesz sam chciał do niego iść. Czyli On che ratować Wasze relacje. To dobry znak. To jakieś wyjście z całej sytuacji. Nie musicie oboje iść od razu. Możesz poszukać jakiegoś dobrego psychologa w waszym mieście i umówić się na rozmowę, na pierwsze spotkanie możesz iść sama, porozmawiać z czym macie problem co i jak, a na drugie spotkanie wybrać się z mężem. A tak w ogóle to czy kiedykolwiek usiedliście razem przy stole i kawie i porozmawialiście co wam leży na sercu - jednej i drugie stronie? Dlaczego przestaliście zabiegać o siebie? Monotonia? -Może powinniście wybrać się gdzieś razem, odetchnąć od pracy? Zadaliście sobie wprost pytanie co takiego Tobie/Jemu nie podoba się w Nim/Tobie? Może jednak nie powinniście pracować razem? 3 Odpowiedź przez mon9 2013-07-11 15:47:23 mon9 Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-04-23 Posty: 79 Odp: Kryzys w małżeństwie...Zgubiliście się po prostu, ale nigdy nie mów, że masz już dość tego małżeństwa. Ja zawsze będę uważała i wszystkim radziła,że można i trzeba naprawiać małżeńskie relacje. Przypomnij sobie za co kochałaś i podziwiałaś tego mężczyznę, chociaż może teraz nie jest taki sam. Przede wszystkim trzeba porozmawiać na spokojnie i bardzo szczerze, może Twój mąż ma jakiś problem w Waszych relacjach- może czuł się niedoceniony albo niespełniony w życiu. Czy masz jakąś pasję albo coś co robisz poza domem? Bo z tego co napisałaś to chyba ciągle spędzacie czas razem, a niektórym mężczyznom to nie odpowiada. A jak wyglądały Wasze relacje kiedyś? Jaki był kiedyś Twój mąż w stosunku do Ciebie? 4 Odpowiedź przez lusia802 2013-07-11 20:03:58 lusia802 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-07-11 Posty: 7 Odp: Kryzys w małżeństwie... Kalita napisał/a:Zazwyczaj mężowie nie chcą słyszeć o psychologu, a Twój z tego co piszesz sam chciał do niego iść. Czyli On che ratować Wasze relacje. To dobry znak. To jakieś wyjście z całej sytuacji. Nie musicie oboje iść od razu. Możesz poszukać jakiegoś dobrego psychologa w waszym mieście i umówić się na rozmowę, na pierwsze spotkanie możesz iść sama, porozmawiać z czym macie problem co i jak, a na drugie spotkanie wybrać się z mężem. A tak w ogóle to czy kiedykolwiek usiedliście razem przy stole i kawie i porozmawialiście co wam leży na sercu - jednej i drugie stronie? Dlaczego przestaliście zabiegać o siebie? Monotonia? -Może powinniście wybrać się gdzieś razem, odetchnąć od pracy? Zadaliście sobie wprost pytanie co takiego Tobie/Jemu nie podoba się w Nim/Tobie? Może jednak nie powinniście pracować razem?Masz racje to dobry znak, że moj mąż chce ratować związek tylko że niech on sam sobie najpierw idzie do psychologa skonsultować sie jak może nam pomóc, jak ja mu to mówię to juz nie jest taki chętny;/ a ja pierwsza nie pójdę bo wiem ze potem będzie mnie wyzywał od wariatek. Wiem to dlatego że rok po ślubie przeszłam dosyć ciężką depresję i załamanie nerwowe, nie miałam pracy, siedziałam w domu był czas kiedy nawet nie wstałam z łóżka, nie miałam siły na nic i tylko ta bezsilność i niemoc jeżeli ktoś tego nie przeżył nie zrozumie tego. To, że teraz jakoś funkcjonuję, wstaję z łóżka, idę do pracy to cud. To wszystko zawdzięczam tylko mojemu psu, którego dostałam na urodziny od męża. Można powiedzieć ze mój pies mnie uratował, bo zaczęłam wychodzić z domu, nie zatraciłam sie całkowicie i tylko przy nim czuje sie dobrze. Wiem, że sytuacja jaka zaistaniała mniędzy nami to nie tylko wina mojego męża ale też i moja. Żona, która siedzi w domu, nie skończyła studiów, tylko siedzi i płacze to chyba nie ma nic gorszego. Przed ślubem było inaczej staraliśmy sie dla siebie, wyjeżdżaliśmy na wycieczki, ale zawsze wszystko było podporządkowane pod mojego męża, on był dla mnie najważniejszy a ja się nie liczyłam, nawet dla samej siebie. Próbowałam z nim rozmawiac tak szczerze o nas ale oczywiście ja to wymyslam, wszystko komplikuje, czepiam się itd itd. Więc przestałam. Przestałam go całować, kochać się z nim, przytulać .... i wtedy powiedział ze mu tedo brakuje tylko ze teraz to ja już nie mam ochoty...Nie wiem co będzie, chciałam zeby w ubiegłym tygodniu pojechał do rodziców bo mieszkają w innym mieście, chciałam najzwyczajniej w świecie od niego odpocząć no to pojechał rano i wieczorem wrócił. No to sobie odpoczęłam ;/ Najgorsze jest to że nie mam nikogo z kim moge porozmawia, nie mam koleżanek, przyjaciół, nikogo bo zawsze najważniejszy był mój mąż i wszystko dla niego poświęciłam , a teraz on mi się tak odwdzięcza ((( 5 Odpowiedź przez lusia802 2013-07-11 20:16:44 lusia802 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-07-11 Posty: 7 Odp: Kryzys w małżeństwie... mon9 napisał/a:Zgubiliście się po prostu, ale nigdy nie mów, że masz już dość tego małżeństwa. Ja zawsze będę uważała i wszystkim radziła,że można i trzeba naprawiać małżeńskie relacje. Przypomnij sobie za co kochałaś i podziwiałaś tego mężczyznę, chociaż może teraz nie jest taki sam. Przede wszystkim trzeba porozmawiać na spokojnie i bardzo szczerze, może Twój mąż ma jakiś problem w Waszych relacjach- może czuł się niedoceniony albo niespełniony w życiu. Czy masz jakąś pasję albo coś co robisz poza domem? Bo z tego co napisałaś to chyba ciągle spędzacie czas razem, a niektórym mężczyznom to nie odpowiada. A jak wyglądały Wasze relacje kiedyś? Jaki był kiedyś Twój mąż w stosunku do Ciebie?Nasze relację wyglądały bardzo dobrze. Kiedyś byliśmy bardzo zakochani w sobie. Snuliśmy wiele planów, ale niestety przyszła rzeczywistość, moje załamanie nerwowe, brak kasy i wszystko się posypało. No teraz to już nawet nie mamy o czym rozmawiać, tylko praca i praca ewentualnie o psie bo oboje bardzo go kochamy. Najbardziej na świecie chciałabym pracować osobno, ale nie ma teraz na to szans, nie znajdę pracy, nie skończyłam studiów, a nie chce pracowac na kasie w biedronce;/ bo to bardzo ciężka praca. Raczej nie mam żadnej pasji no oprócz mojego psa, on jest całym moim szczęściem i tylko dla niego żyję. Wiem ze to głupio brzmi ale niestety tak jest . W zyciu przejechałam sie na wielu ludziach włącznie z moim mężem i nie ufam nikomu. Dzieci raczej też nie chcę mieć bo jak pomyślę sobie że będę musiała siedzieć w domu bo przyjdą złe wspomnienia i depresja kwiaty, skończyłam kurs florystyczny ale nie wiem co bym miała z tym zrobić. Brakuje mi odwagi w zrobieniu czegokolwiek, pójściu gdziekolwiek gdzie są ludzie, nawet boję się jeździć samochodem, sama nigdy nie jeździłam. Nie mam wsparcia w nikim, tylko zawsze sama krytyka. 6 Odpowiedź przez mon9 2013-07-11 21:14:27 mon9 Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-04-23 Posty: 79 Odp: Kryzys w małżeństwie...Hmm to może zaproponuj swojemu mężowi wycieczkę albo inną wspólną aktywność, tak jak kiedyś- to nie musi być daleka wycieczka, wystarczy znaleźć coś niedaleko miejsca, w którym zdaniem Twój mąż chyba nie potrafi Tobie pomóc i męczy go ta cała sytuacja, Twoje samopoczucie. Na pewno chcialby, żebyś była szczęśliwa i pewna siebie. Bliska osoba oczywiście powinna Ci w tym pomagać i nieustannie wspierać, ale jeśli nie potrafi i ta cała sytuacja trwa długo to nie dziwię się, że wysiada psychicznie i puszczają mu świadomość, że nie daje Ci szczęścia, a nie każdy potrafi wspierać. Pomyśl o pomocy psychologa dla siebie, bo nie widzę innego wyjścia. Zacznij żyć i cieszyć się tym zyciem, można się tego nauczyć, coś zmienić. Przede wszystkim szczęście składa się z małych rzeczy i trzeba nauczyć się ich że czujesz się słaba, ale zrób pierwszy krok- idź do psychologa. Szkoda życia! Uwierz,że nawet siedząc w domu można być szczęśliwym Też miałam depresję 3 lata temu (nawet próby samobojcze) i z trudem wróciłam do życia. Gdybyś potrzebowała wsparcia albo wygadania napisz do mnie 7 Odpowiedź przez lusia802 2013-07-11 22:15:00 Ostatnio edytowany przez lusia802 (2013-07-11 22:18:00) lusia802 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-07-11 Posty: 7 Odp: Kryzys w małżeństwie... mon9 napisał/a:Hmm to może zaproponuj swojemu mężowi wycieczkę albo inną wspólną aktywność, tak jak kiedyś- to nie musi być daleka wycieczka, wystarczy znaleźć coś niedaleko miejsca, w którym zdaniem Twój mąż chyba nie potrafi Tobie pomóc i męczy go ta cała sytuacja, Twoje samopoczucie. Na pewno chcialby, żebyś była szczęśliwa i pewna siebie. Bliska osoba oczywiście powinna Ci w tym pomagać i nieustannie wspierać, ale jeśli nie potrafi i ta cała sytuacja trwa długo to nie dziwię się, że wysiada psychicznie i puszczają mu świadomość, że nie daje Ci szczęścia, a nie każdy potrafi wspierać. Pomyśl o pomocy psychologa dla siebie, bo nie widzę innego wyjścia. Zacznij żyć i cieszyć się tym zyciem, można się tego nauczyć, coś zmienić. Przede wszystkim szczęście składa się z małych rzeczy i trzeba nauczyć się ich że czujesz się słaba, ale zrób pierwszy krok- idź do psychologa. Szkoda życia! Uwierz,że nawet siedząc w domu można być szczęśliwym Też miałam depresję 3 lata temu (nawet próby samobojcze) i z trudem wróciłam do życia. Gdybyś potrzebowała wsparcia albo wygadania napisz do mnie Dziękuję mon9 że odpisałaś. I bardzo dziękuję za ciepłe słowa, we wszystkim co napisałaś jest racja. Powinnam porozmawiać z kimś, ale nie mam dam rady. Nie umiem tak w cztery oczy opowiadać o sobie komuś obcemu, mowic o swoich problemach i wogole...Masz rację z moim mężem, on nie umie mi pomóc, zawsze jak prosiłam go o pomoc to mówił ze nie potrafi mi pomóc, ale tez nigdy nie próbował. Najłatwiej przecież powiedzieć "Nie potrafię ci pomóc", i problem z głowy, radź sobie sama. Wiem też, że ta cała sytuacja może go przytłaczać, ale nawet w takiej sytuacji nie ma prawa mnie wyzywać i podnosić na mnie ręki! Do tego nawet od poniedziałku jeszcze mnie nie przeprosił, a teraz pojechał sobie z kolega na gokarty a ja siedzę w domu. Czemu to musi byc wszystko takie skomplikowane?Nie wiem, nie chce mi się z nim nigdzie wyjeżdzać, on nie wykazuje żadnej inicjatywy to ja na pewno pierwsza nic nie zaproponuję. Dziękuję za radyPs jak poradziłaś sobie z depresją, miałaś wsparcie rodziny, przyjaciół? Czym sie zajmujesz i jakie masz pasje ze dajesz radę i jeszcze pocieszasz innych? Co ci daje energię i chęci do życia? 8 Odpowiedź przez krokodyl666 2013-07-11 22:37:35 krokodyl666 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-04-25 Posty: 1,018 Odp: Kryzys w małżeństwie...Ja bym się zgodziła na tego psychologa, jak jest tak beznadziejnie to może ktoś kto ma spojrzenie z zewnątrz Wam pomoże. 9 Odpowiedź przez Tango dla dwojga 2013-07-12 04:17:34 Tango dla dwojga Net-facet Nieaktywny Zawód: wolny Zarejestrowany: 2013-07-10 Posty: 21 Wiek: 36 Odp: Kryzys w małżeństwie... Lusiu,ja po 15 latach znajomości i 8 małżeństwa dopiero zrozumiałem, że kocham swoją żonę. Dobre, prawda?Ale...chcę napisać Ci, byś nie traciła wiary, bo skoro nam się udało (a w międzyczasie Ona też kogoś sobie znalazła i mimo wszystko udało się chyba - piszę chyba, bo wciąż to odbudowujemy) to - jeśli tylko oboje będziecie tego chcieli, to na pewno dacie radę...I...naprawdę polecam boisz się w cztery oczy, spróbuj najpierw przez...Skype'a. Tak, wiem jak to brzmi - jeszcze bardziej pokręcone, ale w Skypie możesz nawet wyłączyć obraz i tylko uwierz mi - potrzebujesz takiej rozmowy. Już nawet nie tylko dla ratowania związku, ale i siebie (może nawet przede wszystkim dla siebie) Jeśli czujesz, że wpadasz w depresję, że obniżasz swoją samoocenę, a nie masz z kim pogadać, to naprawdę profesjonalista Ci pomoże(i...wybierz jakąś babkę na początek - w sieci sporo się ogłasza poradni on-line, kobieta lepiej zrozumie kobietę)***Wracając zaś do samego związku. Widzisz, piszesz że wszystko było za wcześnie, że obecnie już to coś nie istnieje, że on Cię uderzył, że praktycznie nic już Was nie mnie osobiście - jeśli facet uderzył kobietę (czy kogokolwiek w ogóle słabszego od siebie) to byłby na zawsze skreślony, ale...wiem, że nie ma czegoś takiego jak sytuacja bez wyjścia (bo może być nim np. rozwód przecież) ale też uważam, że powinniście najpierw chociaż spróbować (zwłaszcza, że on chce)Widzisz, wydaje mi się, że opisałaś raczej objawy niż przyczyny. Piszesz jak jest, ale nie piszesz jak do tego doszło. No bo przecież skoro macie tyle lat i 5 lat stażu, to chyba nie pobraliście się tylko dlatego, że w łóżku było Wam fajnie? Chyba było coś więcej, prawda? Więc zacznij może od zadania sobie pytań - co Was kiedyś łączyło / skłoniło do wzięcia ślubu oraz kiedy / dlaczego to przestało działać? Co się stało, że to paliwo które Was zaprowadziło na ślubny kobierzec się wypaliło?Druga sprawa - wydaje mi się, że jednak fatalnie na Was wpływa to, że jesteście ze sobą razem nie tylko w domu, ale i w pracy. 24/7. Ok, to jest fajne jak się ma 15 lat i myśli się cały czas o cyckach tej z ławki obok (wtedy wydaje się, że można z Nią być non-stop...i wybacz dosadność), ale w dorosłym życiu - zwłaszcza że nie macie dzieci, to jednak potrzeba czasem od siebie odpocząć. I...jest jeszcze jedna rzecz: nie bierz tego personalnie do siebie, ale...wina nigdy (!) nie leży tylko po jednej stronie. Nie, nie będę bronił faceta, który podniósł rękę na kobietę, ale spójrz może na całą sytuację jego był z Tobą, kiedy przeżywałaś załamanie nerwowe, dba (przynajmniej dbał) o Ciebie najlepiej chyba jak potrafił, skoro i chciał iść do psychologa i Cię nie zostawił i nie zdradza, mimo że jak piszesz między Wami już nic nie ma...a on wciąż z Tobą jest...Ok, ostatnio zaczęły mu puszczać nerwy, ale pomyśl - sama piszesz, że nic ze sobą nie robisz, że użalasz się nad sobą, nie podejmujesz żadnych działań, by coś naprawić już nie tylko między Wami, ale też by samemu poczuć się lepiej (a bez poprawy własnej samooceny - a z tego co czytam, Twoja jest bardzo, bardzo niska) nie sądzę, by było Wam łatwo coś odbudować...A na koniec - brutalnie, ale może potrzebujesz potrząśnięcia, by wziąć się w garść i w końcu coś zrobić ze sobą: Młody, przedsiębiorczy (własna firma) facet wziął ślub z młodą, śliczną dziewczyną, miał z Nią mnóstwo planów, a tu...Ona się tylko nad sobą użala, jaka to nieszczęśliwa, nie potrafi nic ze sobą zrobić, tylko płacze i obwinia świat...po kilku latach w końcu święty by nie wytrzymał...On zaś - wciąż z Tobą jest...Więc - ja bym obstawiał, że chyba jednak Cię kocha...Ale - oby to nie był ostatni dzwonek na uratowanie Was. Bo...on też tego długo nie wytrzyma...Facet Ci to mówi... 10 Odpowiedź przez lusia802 2013-07-12 19:46:22 lusia802 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-07-11 Posty: 7 Odp: Kryzys w małżeństwie... Tango dla dwojga napisał/a:Lusiu,ja po 15 latach znajomości i 8 małżeństwa dopiero zrozumiałem, że kocham swoją żonę. Dobre, prawda?Ale...chcę napisać Ci, byś nie traciła wiary, bo skoro nam się udało (a w międzyczasie Ona też kogoś sobie znalazła i mimo wszystko udało się chyba - piszę chyba, bo wciąż to odbudowujemy) to - jeśli tylko oboje będziecie tego chcieli, to na pewno dacie radę...I...naprawdę polecam boisz się w cztery oczy, spróbuj najpierw przez...Skype'a. Tak, wiem jak to brzmi - jeszcze bardziej pokręcone, ale w Skypie możesz nawet wyłączyć obraz i tylko uwierz mi - potrzebujesz takiej rozmowy. Już nawet nie tylko dla ratowania związku, ale i siebie (może nawet przede wszystkim dla siebie) Jeśli czujesz, że wpadasz w depresję, że obniżasz swoją samoocenę, a nie masz z kim pogadać, to naprawdę profesjonalista Ci pomoże(i...wybierz jakąś babkę na początek - w sieci sporo się ogłasza poradni on-line, kobieta lepiej zrozumie kobietę)***Wracając zaś do samego związku. Widzisz, piszesz że wszystko było za wcześnie, że obecnie już to coś nie istnieje, że on Cię uderzył, że praktycznie nic już Was nie mnie osobiście - jeśli facet uderzył kobietę (czy kogokolwiek w ogóle słabszego od siebie) to byłby na zawsze skreślony, ale...wiem, że nie ma czegoś takiego jak sytuacja bez wyjścia (bo może być nim np. rozwód przecież) ale też uważam, że powinniście najpierw chociaż spróbować (zwłaszcza, że on chce)Widzisz, wydaje mi się, że opisałaś raczej objawy niż przyczyny. Piszesz jak jest, ale nie piszesz jak do tego doszło. No bo przecież skoro macie tyle lat i 5 lat stażu, to chyba nie pobraliście się tylko dlatego, że w łóżku było Wam fajnie? Chyba było coś więcej, prawda? Więc zacznij może od zadania sobie pytań - co Was kiedyś łączyło / skłoniło do wzięcia ślubu oraz kiedy / dlaczego to przestało działać? Co się stało, że to paliwo które Was zaprowadziło na ślubny kobierzec się wypaliło?Druga sprawa - wydaje mi się, że jednak fatalnie na Was wpływa to, że jesteście ze sobą razem nie tylko w domu, ale i w pracy. 24/7. Ok, to jest fajne jak się ma 15 lat i myśli się cały czas o cyckach tej z ławki obok (wtedy wydaje się, że można z Nią być non-stop...i wybacz dosadność), ale w dorosłym życiu - zwłaszcza że nie macie dzieci, to jednak potrzeba czasem od siebie odpocząć. I...jest jeszcze jedna rzecz: nie bierz tego personalnie do siebie, ale...wina nigdy (!) nie leży tylko po jednej stronie. Nie, nie będę bronił faceta, który podniósł rękę na kobietę, ale spójrz może na całą sytuację jego był z Tobą, kiedy przeżywałaś załamanie nerwowe, dba (przynajmniej dbał) o Ciebie najlepiej chyba jak potrafił, skoro i chciał iść do psychologa i Cię nie zostawił i nie zdradza, mimo że jak piszesz między Wami już nic nie ma...a on wciąż z Tobą jest...Ok, ostatnio zaczęły mu puszczać nerwy, ale pomyśl - sama piszesz, że nic ze sobą nie robisz, że użalasz się nad sobą, nie podejmujesz żadnych działań, by coś naprawić już nie tylko między Wami, ale też by samemu poczuć się lepiej (a bez poprawy własnej samooceny - a z tego co czytam, Twoja jest bardzo, bardzo niska) nie sądzę, by było Wam łatwo coś odbudować...A na koniec - brutalnie, ale może potrzebujesz potrząśnięcia, by wziąć się w garść i w końcu coś zrobić ze sobą: Młody, przedsiębiorczy (własna firma) facet wziął ślub z młodą, śliczną dziewczyną, miał z Nią mnóstwo planów, a tu...Ona się tylko nad sobą użala, jaka to nieszczęśliwa, nie potrafi nic ze sobą zrobić, tylko płacze i obwinia świat...po kilku latach w końcu święty by nie wytrzymał...On zaś - wciąż z Tobą jest...Więc - ja bym obstawiał, że chyba jednak Cię kocha...Ale - oby to nie był ostatni dzwonek na uratowanie Was. Bo...on też tego długo nie wytrzyma...Facet Ci to mówi...Tango dla dwojga,Opisałeś większość rzeczy tak, jakbyś mnie znał przez większość życia, i w większości masz rację. Zastanawiałam się dziś na Twoimi pytaniami, dotyczącymi mojego związku. Ja nie twierdzę, że nasze małżeństwo rozpadło sie tylko z winy męża, ja wiem ze to nasza wspólna wina. Brak starania się dla drugiej osoby, zabiegania o nią, imponowania sobie nawzajem i jakichkolwiek ambicji aby wszystko było w jak najlepszym porządku. No i przebywanie przez cały czas razem;/ Tylko zę jak rozmawiałam z mężem o tym, to on nigdy nie wie co ma zrobić, jak mnie zaskoczyć , nie wie co lubię. Kiedyś jakoś wiedział, kupował kwiaty, zabierał gdzies, a teraz .... wiem, wiem jak można zabrać gdzieś kogos kto o siebie nie dba...pewnie wstyd mu się ze mną ja nie byłam taka od zawsze. Byłam wesołą osobą pełną życia, zakochaną i nie widząca świata poza nim. A teraz nienawidzę się za to jaka jestem, za to ze nie skończyłam studiów, za to że mam jakąś blokadę i boję się jeździć samochodem, za to że nie potrafię załatwić najprostszych spaw, za to że byłam taka głupia ze tak poświęciłam wszystko dla faceta, który teraz ma mnie za głupią ku***wę. Nie potrafie tego zrozumieć i nigdy mu tego nie zapomnę!Wszystko stopniowo sie wypalało... tak jak pisałam praca razem non stop razem, w domu razem, ale nie mam gdzie i z kim gdzieś wychodzić bez niego no chyba że z psem, ale to przecież pół godziny. Nawet nie ma czasu za soba zatęsknić...W ubiegłym roku bylismy razem na wakacjach za granicą i co ... nic przez dwa tygodnie do niczego nie doszło, ani razu nie poszliśmy ze sobą do łóżka. Jesteśmy razem ale i tak osobno. Nie wiem już nie ma jakiejkolwiek iskry żeby rozpalić coś na dzieje się w czterech ścianach, bo dla obcych i jakiejś rodziny to wszystko jest pięknie przedstawiane i wszystko jest udawane i w jak najlepszym porządku, bo w sumie jeszcze by mi tego brakowało żeby teściowa zaczęła sie wtrącać. Bo pod tym względem na szczęście mieszkamy sami. To prawda, że moj mąż był ze mną kiedy było ze mną bardzo źle. Ale czy teraz mam mu byc za to dozgonnie wdzięczna i pozwalac na takie traktowanie. On psa lepiej traktuje i nie krzyczy na niego tak jak na mnie. Nie wiem co będzie dalej, powiedziałam mu że jeżeli chce to dam mu rozwód i nie będę robic problemów, podzielimy sie tym co mamy, bo na wszystko wspolnie zapracowaliśmy i firmę tworzyliśmy razem, a nie tylko on. Przecież nie musi się ze mną męczyć !Jeżeli chodzi o Twoje potrząśnięcie mną to ok masz rację. Powinnam wziąć się za siebie, ale nie mam siły, pewnie to brzmi bardzo banalnie i powiesz narzekam, itd. Ale naprawdę nie mam nikogo kto by mnie zmotywował, dopingował, wspierał i pochwalił za jakieś efekty. Szukałam dziś psychologa ale nic z tego nie wyszło tylu ich jest, nie wiem do kogo iść, co mam powiedzieć ... nie umiem sama podjąć decyzji. 11 Odpowiedź przez Igriana 2013-07-12 20:51:58 Igriana Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-30 Posty: 78 Odp: Kryzys w małżeństwie... Cóż, powiem tak: nie wyobrażam sobie być w związku z kimś, kto podnosi na mnie rękę i wyzywa od głupich k...w. Coś takiego jest dla mnie stanowczym przekroczeniem granic i całkowitym końcem związku. Wydaje mi się niepojęte, żeby po czymś takim potrafić jeszcze kiedykolwiek przytulić się do takiego partnera i wierzyć w słodkie słowa z jego ust. A co powiedział Twój mąż, kiedy powiedziałaś, że jesteś gotowa na rozwód?Wydaje mi się, że za długo zwlekaliście z walką o związek, a teraz wydarzyło się zbyt wiele złych rzeczy w tym związku, żeby go naprawiać. Nie wiem, może nie pasujecie do siebie albo w jakiś sposób źle na siebie działacie... W dobrym związku kobieta nie powinna się tak poświęcać, jak Ty dla niego, i jeszcze ta Twoja długotrwała depresja i brak konkretnej reakcji ze strony męża, zamiast wsparcia i pomocy... W dobrym związku ludzie powinni działać na siebie pozytywnie, a nie tak, jak tutaj się na spokojnie nad swoim małżeństwem ; )Co do psychologa, to może poczytaj o nich opinie w necie. Nie zwlekaj z wizytą, zapisz się, a jak na pierwszej wizycie coś Ci nie będzie odpowiadać, to zapisz się do następnego ; ) Psychologowie są różni, trzeba trafić na "swojego".Powodzenia. 12 Odpowiedź przez Tango dla dwojga 2013-07-13 02:41:27 Tango dla dwojga Net-facet Nieaktywny Zawód: wolny Zarejestrowany: 2013-07-10 Posty: 21 Wiek: 36 Odp: Kryzys w małżeństwie... Lusiu,wysłałem Ci na PW kontakt do psychologa online z której sam korzystam (bo też walczę o swój związek wciąż)Wysyłam Ci go, bo jak sama napisałaś - sama nie potrafisz podjąć decyzji, więc ktoś musi podjąć ją za - masz tam iść, ok? To nie jest prośba, a polecenie, jasne?Jasne?Druga sprawa - Igriana napisała: (...)Wydaje mi się, że za długo zwlekaliście z walką o związek, a teraz wydarzyło się zbyt wiele złych rzeczy w tym związku, żeby go naprawiać. (...)W swojej wypowiedzi ma sporo racji, ale...ja jestem przykładem że nawet po latach zaniedbań, gdy tylko obie strony chcą, to da się sporo wszystkim - z tego co widzę, sami nie dacie rady. Ty z kolei nie jesteś w stanie (jak sama piszesz) podjąć jakiejkolwiek kolei mąż też stał się pasywny ostatnio tak? I puszczają mu nerwy...Więc - moja propozycja jest taka: - po pierwsze usiądźcie razem i wspólnie napiszcie sobie na kartce co chcecie zrobić by uratować Wasze małżeństwoPodpowiem punkt pierwszy: najpierw każde z Was niech się zastanowi, ale tak na 100% czy chce się jeszcze raz poświęcić by Was oboje odpowiecie sobie na to pytanie TAK, wówczas idziecie do stwierdzicie - że już nie chcecie, albo jedno z Was tak stwierdzi, to...Ty i tak musisz iść do może od tego on-line, bo ewidentnie, ale to ewidentnie masz problem. I to problem który siedzi w Twojej uwierz mi - nie ma czegoś takiego jak brzydka kobieta. W przyrodzie występują tylko:a) kobiety zaniedbane b) kobiety atrakcyjne, ale w to nie wierząceTy jesteś ewidentnie tym drugim że ja też nie mam prawa jazdy? Że studiowałem 4 kierunki (w tym 2 zagranicą) i...żadnego nie skończyłem? A mimo to - nigdy bym o sobie nie powiedział, że (parafrazując Twoje słowa) jestem głupim ch....Bo - wierzę w siebie. Tej wiary Tobie zaś ewidentnie brakuje. I tylko tej wiary, bo jak Ją odzyskasz (a niestety, nie jesteś tego w stanie zrobić sama) to cała reszta pójdzie już z górki. Jestem pewien. Bo wtedy zrobisz sobie super makijaż, kupisz nową kieckę i bieliznę, a wyglądając tak szałowo i emanując pewnością siebie na milion procent zaciągniesz męża do łóżka...A, przy cały szacunku, wiele jego frustracji może się brać też z braku seksu: jest takie świetne powiedzenie - kobiety dają seks za miłość, faceci miłość za wiem, uwierz mi, jako facet wiem co mówię Więc - zrób pierwszy krok: rozmowa i lista, a potem zrób to do jasnej Przepraszam że Ci rozkazuję - ale potrzebujesz ewidentnie kogoś, kto Cię po prostu popchnie do naprawdę wszystko jeszcze możecie uratować... 13 Odpowiedź przez lusia802 2013-07-13 23:36:20 lusia802 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-07-11 Posty: 7 Odp: Kryzys w małżeństwie... Zgadzam sie z Tobą Igriana, że da daleko to wszystko zaszło, za dużo padło słów, czynów, przykrych sytuacji. I cały czas sie zastanawiam cy to w ogóle da sie cokolwiek posklejać. Ja cały czas mam wielki żal do siebie ze byłam taka głupia że tyle dla faceta poświęciłam. Teraz wiem że nie warto było. Tak jak mam również żal do męża że właśnie konkretnie nie pomógł mi w najgorszych dla mnie chwilach, gdzie nie byłam sobą i nie myślałam racjonalnie. Gdyby (nie daj Boże, bo nikomu nie życzę takiego stanu) jemu się to stało to na siłę bym go zaprowadziła do lekarza albo załatwiłabym wizytę prywatną do domu. Ale on pozostawił mnie samą sobie z tymi negatywnymi emocjami. Tango dla dwojga,Twoje rady dotyczące szczerej rozmowy, napisania co chcemy zmienić to wszystko ma sens, ale jeżeli para ze soba rozmawia, a my w tym momencie nawet ze soba nie rozmawiamy... (no tylko "służbowo"), więc nie ma szans narazie na taki krok. Może za tydzień, dwa... nie wiem. Na jutro zapisałam się do fryzjera... zobaczymy co bedzie, jest to dla mnie kolejna bardzo, bardzo stresująca sytuacja, ponieważ mam chorobę skóry i żeby pójść do fryzjera muszę kilka miesięcy przygotowywać skórę do takiego stanu żeby nie było nic widać I to jest kolejna rzecz która mnie dołuje i przytłacza. Idę tam tylko dla siebie żebym mogła lepiej funkcjonować..Z tym prawem jazdy to nie tak, ja je mam tylko nie mam odwagi jeździć, brak pewności i wiary w siebie, strach i ta obawa o wszystko mnie paraliżuje i wole nie jechać. Po prostu nie mam nikogo kto by mnie zmotywował do czegoś, powiedział działaj dasz rade, albo nawet pochwalił jak się coś uda. Tylko cały czas w głowie mam ze jesteś nikim, nie uda się, nie ma po co się starać bo i tak wszystko pójdzie na dzięki, że jesteś i że mogę z Tobą porozmawiać(A tak na marginesie tango to piękny taniec, bardzo zmysłowy, może zapiszcie się z żoną... bo chyba szukasz pomysłu na randkę...) 14 Odpowiedź przez lusia802 2013-07-15 21:25:16 lusia802 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-07-11 Posty: 7 Odp: Kryzys w małżeństwie...A tak w ogóle to co mi takiego powie ten psycholog, przecież nie powie mi jak mam żyć i rozwiązać swoje problemy...więc jaki jest sens ? 15 Odpowiedź przez mon9 2013-07-16 14:12:47 mon9 Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-04-23 Posty: 79 Odp: Kryzys w małżeństwie...Droga lusia802 ja dość szybko wyszłam z depresji, ale bez najmniejszej pomocy innych ludzi. Moja rodzina jest znerwicowana, nie potrafimy rozmawiać, zawsze byłam tą gorszą osobą, bo wszystko mi się udawało. Znajomi i przyjaciele po próbie samobojczej mieli do mnie dystans i traktowali jak wariatkę. A facet, którego wtedy miałam był chyba jeszcze mentalnie dzieckiem, uciekł i jeszcze naokoło rozpowiadał o moich problemach, byłam gwiazdą na uczelni i każdy dowiedział się o moich problemach ;/ nie widzialam w tym wszystkim sensu, studiowanie medycyny mnie nie kręciło. Poznałam mojego obecnego faceta w rodzinnym mieście i zostałam! I powoli wracam do siebie, ja znalazłam pasję na siłowni i staram się realizować wysiłkiem fizycznym Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedźKryzys w małżeństwie po 30 latach. Kryzys w małżeństwie to trudny i bolesny moment, który może wystąpić nawet po wielu latach wspólnego życia. Po…
POKAŻ WSZYSTKIE PYTANIA. Wielki kryzys ( ang. Great Depression) – największy kryzys gospodarczy w historii kapitalizmu, który miał miejsce w latach 1929–1933 i objął praktycznie wszystkie kraje (oprócz ZSRR) oraz praktycznie wszystkie dziedziny gospodarki. Na tę stronę wskazuje przekierowanie z „Wielki krach”.
Trzeci etap - narodziny dzieckaDecyzja o powiększeniu rodziny i narodziny pierwszego dziecka to wielka próba dla każdego związku. To przełom w pełnym tego słowa znaczeniu - i oprócz ogromnego szczęścia, jakie daje dziecko, młodzi rodzice muszą liczyć się z tym, że ich życie wywróci się na jakiś czas do góry nogami. Zazwyczaj na tym etapie pojawia się pierwszy poważny kryzys. Nagle trzeba dorosnąć, stać się odpowiedzialnym nie tylko za siebie, ale i za zmiany są odczuwalne już w czasie ciąży. Ciało kobiety się zmienia, rośnie w niej nowe życie - zarówno dla niej, jak i dla niego może to być powodem do powstrzymywania się od seksu (choć bywa i tak, że kobieta jest wtedy wyjątkowo pobudzona seksualnie!). Tuż po porodzie, z resztą, seks na jakiś czas przestaje istnieć - priorytetem dla młodych rodziców staje się bowiem … sen. Szybko okazuje się, że dziecko to nie tylko przyjemność, ale obowiązki i poświęcenia, tracimy cierpliwość, jesteśmy zmęczeni, czujemy się odrzuceni i wydaje nam się, że nasze życie legło w na tym etapie obwiniamy się wzajemnie o nadmiar pracy i obowiązków. Mężczyźni często czują się zaniedbywani, niepotrzebni i zaczynają wątpić w sens małżeństwa. Niestety to na tym etapie najczęściej zdarzają się pierwsze skoki w bok, a związek wypełniony jest pretensjami, zazdrością i rywalizacją. Aby to przetrwać potrzebna jest rozmowa i próba wzajemnego zrozumienia. Partnerzy muszą sobie uświadomić, że nie będzie już tak beztrosko jak dawniej. Problem braku fascynacji sobą po 10-20-30 latach razem jest chyba dość powszechny. Sam się zastanawiam, czy można się ponownie "Obudzić" (rozbudzic?). Wierzę, że tak. Nie wierzę co prawda w wielkie namiętności po iluś tam latach razem, ale "wypłynięcie na spokojen wody" chyba jest możliwe.Kryzys wieku średniego męża dotyka mnie od roku. Najpierw wczesną wiosną 2013r. oddalenie emocjonalne, fizyczne, pójście męża w alkohol. Moje co miesiąc, dwa spokojne zdania "Widzę, ze się oddalasz, boli mnie to, pijesz za dużo". I nic. Odbijanie się. Pod koniec września jego "Coś się wypaliło, ten związek w tej formule się wypalił". Na moje kilkakrotne, czy mnie nie kocha "Jeśli chcesz tak to rozumieć, to tak". Świat mi się zawalił, wywaliłam go z domu. Nie było go 6 tygodni. Po dwóch tygodniach jego „Kocham Cię. Wiem to na pewno. Widać musiałem się wyprowadzić, żeby to zrozumieć”. Byłam nieufna. Moje „Nie chcę żyć z alkoholikiem”. Potem przestał pić, poszedł do psychologa w Poradni AA. Wrócił do domu, choć jakoś mało chętnie. Jakieś jego „Nie znam innej miłości.” „Nie wiem”. Po dwóch tygodniach w domu jego „Jednak jest oddalenie.”. Potem po kilku dniach „ Nie kocham Cię. Mam ogromne wyrzuty sumienia. Okłamałem Cię, że Cię kocham, bo balem się samotności”. Takie dawkowanie mi rewelacji. I nie miałam już siły na męskie decyzje i rozwalenie ponad 20 lat życia. Od listopada do połowy stycznia moje miotanie się. Od „Nie zostawiaj mnie. Pokochaj mnie” do „Wyprowadź się”. Z częstotliwością co kilka dni lub godzin. I nasz chory taniec. Ja – chcąca go zdusić i zamknąć w klatce, co rodziło jego ogromną chęć ucieczki. Ale kiedy we mnie pękało „Wyprowadź się”, to jego zamyślenia, zastanowienia i „budujmy”. Teraz, mam wrażenie, że trochę się uspokoiłam. Wiem, ze mnie nie kocha miłością romantyczną. Ale czy to jest powód do rozwalania małżeństwa i rodziny po ponad 20 latach? Dzieci pełnoletnie, choć nie samodzielne. Obecnie jest miedzy nami serdeczność, przytulamy się w nocy. On mówi, że nikogo nie ma. Ale nie ma seksu, nawet mnie nie chce calować. Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Co nam się uda zbudować? I na jakich uczuciach? U mnie się niestety nie wypaliło. Ja nadal kocham, w sposób spokojny i dojrzały. Jeszcze trzy lata temu oboje mówiliśmy, że wzloty i upadki miedzy nami się skończyły, że toksyczność się skończyła. Że seks trochę siadł, że trochę zrobiło się nudno, ale po prawie 20 latach i koło 50 to normalne. I że jest z tym nam dobrze. A okazało się, że mnie było dobrze. A jemu widać zaczynało się powolutku wypalać. Przechodziłam, już dzisiaj trochę mniej, jego oskarżanie mnie o pierwszą, drugą i trzecią wojnę światową. I taki brak odpowiedzialności, że coś się podziało poza nim. Ja ustawiam się w pozycji trwania. Jestem żoną, matką, tutaj jest mój dom i moje życie. Choć obecnie bardzo trudne. Moje poczucie wartości jest zerowe. Nie mam pracy, za to mam za dużo czasu na rozmyślania i czarnowidztwo. Strach przed życiem, przed samotnością i samodzielnością. A mój mąż? Stara się, widzę to. Zachowuje się pozornie lepiej, niż przez ponad 20 lat naszego małżeństwa. Paradoks, właśnie wtedy, kiedy skończyła się miłość? Ale nie dzieli się ze mną swoimi przemyśleniami, tym co dzieje się u psychologa. Mówi, ze jesteśmy małżeństwem w kryzysie. Daje do zrozumienia, że mnie nie kocha. Żyję w zawieszeniu, na krawędzi. Nic ode mnie nie zależy. Czuję, że mąż zastanawia się, czy dalej żyć w bezpiecznej rodzinie bez romantycznej miłości, czy zaryzykować i poszukać „nowej, jedynej, prawdziwej miłości”? Bo jak nie teraz, to kiedy? Bardzo jest mi trudno. Czy mąż może mnie pokochać na nowo?
. 277 482 468 177 131 440 223 153